No, tak dobrego łososia chyba jeszcze nie udało mi się zrobić.
Oczywiście sposób przygotowania był najprostszy, banalny.
Ale że w prostocie kryje się siła, tym razem wyszło po prostu bosko.
Spieszę też z reklamą Biedronki, którą niedawno okrutnie "zjechałam" za fatalne krewetki. Tym razem ryba była świetna!
Łososia przyrządziłam prosto. Rozmroziłam rybę. Mocno skropiłam cytryną. Poleżała sobie w soku jakieś pół godziny. Potem ją posoliłam. Nie szczędziłam pieprzu. Na każdej dzwonce wylądował porządny kawałek masła.
Ułożyłam na blaszce. Nie przykrywałam folią. Zostawiłam odkrytą, żeby się nie dusiła, ale piekła.
I to był znakomity pomysł - ryba w naczyniu żaroodpornym albo w folii zawsze się gotowała.
Tym razem upiekła się bombowo w 20 minut (max).
Sparzyłam żurawinę, umyłam sałatę. Podałam rybę z tymi dodatkami i bułeczką z masłem.
Kolacja zniknęła w mgnieniu oka.
Na zdjęciach ryba jest obrana z ości - tylko taką podaję dzieciom.
piątek, 2 grudnia 2011
środa, 30 listopada 2011
Kolor niebieski w domu
Oprócz błękitnego nieba...
I jeszcze oprócz lekkiego, pachnącego wiatru, promyków słońca i delikatnej zieleni...
Nic mi więcej nie potrzeba:)
Niebieski kolor wszedł mi do głowy. Lubię jego połączenie z bielą, kremem i czerwienią. Z żółtym też. I z brązowym.
A że szukam inspiracji do malutkich zmian, przejrzałam trochę stron i blogów z fotkami w stylu nautical.
Sporo fajnych rzeczy. I od razu zrobiło się mi cieplej i jaśniej. Na starość wyniosę się chyba gdzieś nad morze...
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
I jeszcze oprócz lekkiego, pachnącego wiatru, promyków słońca i delikatnej zieleni...
Nic mi więcej nie potrzeba:)
Niebieski kolor wszedł mi do głowy. Lubię jego połączenie z bielą, kremem i czerwienią. Z żółtym też. I z brązowym.
A że szukam inspiracji do malutkich zmian, przejrzałam trochę stron i blogów z fotkami w stylu nautical.
Sporo fajnych rzeczy. I od razu zrobiło się mi cieplej i jaśniej. Na starość wyniosę się chyba gdzieś nad morze...
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
niedziela, 27 listopada 2011
Dzianina z H&M
Od wczoraj wieje. Zaczęło padać. Pogoda po prostu pod psem.
Żeby jakoś umilić sobie nadchodzące zimowe miesiące, będziemy się teraz "ładować" energią ze świec, ciepłą herbatą, pieczystym i aromatem goździków, wanilii i cynamonu w powietrzu. A także ciepłymi dzianinami, czapkami, rękawicami i szalami.
Otulimy się, pozawijamy i... jakoś przetrwamy do kwietnia!
Wczoraj zafundowałam sobie i córkom wycieczkę do centrum handlowego. Nie na jakieś szczególnie wielkie zakupy - szukałyśmy dodatków. Ja byłam główną poszukującą, potrzebowałam nowej czapki.
Dziewczyny oczywiście "przy okazji" też znalazły coś dla siebie.
Ja wybrałam popielatą czapkę - beret z wyraźnym wzorem. Do niej szal w jaśniejszym odcieniu. Na czapkę dostałam rabat i zamiast 39 złotych zapłaciłam niecałe 20 złotych. Szal za 30 zł.
Córka po długich poszukiwaniach czapki idealnej trafiła na prostą, kremową czapę lekko opadającą na tył. Grubo dziana, nie gryzie. I tania - kosztowała 20 złotych.
Najmłodsza pociecha pocieszyła się ulubioną bohaterką małych dziewczynek - Hello Kitty. Srebrny pasek z wygodnym zapięciem bardzo przypadł jej do gustu. Mam nadzieję, że teraz "przeprosi" wszystkie spodnie, których do tej pory nie lubiła, bo twierdziła, że zsuwają się jej z pupy podczas zabawy.
Wchodzimy więc w późną jesień zaopatrzone w dzianinowe czapy i dobry nastrój prosto od bajkowej postaci.
Mam nadzieję, że jakoś wytrzymamy te kilka miesięcy - teraz czekamy na poprawiający humor śnieg:)
Żeby jakoś umilić sobie nadchodzące zimowe miesiące, będziemy się teraz "ładować" energią ze świec, ciepłą herbatą, pieczystym i aromatem goździków, wanilii i cynamonu w powietrzu. A także ciepłymi dzianinami, czapkami, rękawicami i szalami.
Otulimy się, pozawijamy i... jakoś przetrwamy do kwietnia!
Wczoraj zafundowałam sobie i córkom wycieczkę do centrum handlowego. Nie na jakieś szczególnie wielkie zakupy - szukałyśmy dodatków. Ja byłam główną poszukującą, potrzebowałam nowej czapki.
Dziewczyny oczywiście "przy okazji" też znalazły coś dla siebie.
Ja wybrałam popielatą czapkę - beret z wyraźnym wzorem. Do niej szal w jaśniejszym odcieniu. Na czapkę dostałam rabat i zamiast 39 złotych zapłaciłam niecałe 20 złotych. Szal za 30 zł.
Córka po długich poszukiwaniach czapki idealnej trafiła na prostą, kremową czapę lekko opadającą na tył. Grubo dziana, nie gryzie. I tania - kosztowała 20 złotych.
Najmłodsza pociecha pocieszyła się ulubioną bohaterką małych dziewczynek - Hello Kitty. Srebrny pasek z wygodnym zapięciem bardzo przypadł jej do gustu. Mam nadzieję, że teraz "przeprosi" wszystkie spodnie, których do tej pory nie lubiła, bo twierdziła, że zsuwają się jej z pupy podczas zabawy.
Wchodzimy więc w późną jesień zaopatrzone w dzianinowe czapy i dobry nastrój prosto od bajkowej postaci.
Mam nadzieję, że jakoś wytrzymamy te kilka miesięcy - teraz czekamy na poprawiający humor śnieg:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)