Korzystając z soboty wybrałam się dziś na małe zakupy.
W Decathlonie trwają ostatnie wyprzedaże, znalazłam świetną kurtkę na wiosnę. Ładny kolor (śliwka), porządny kaptur, super wykończenie. I ta cena - ze 180 złotych kurtkę przeceniono na 80! Teoretycznie kurtka jest dla narciarki lub snowboardzistki. Ja będę w niej chodzić również na wiosnę - wydaje się być idealna na spacery i wycieczki w niezbyt pewną pogodę. Świetnie leży, jest ładnie uszyta, starannie wykończona i funkcjonalna.
Znalazłam jeszcze fajne buty dla córki - w sam raz na wiosnę. Kiedy trzeba będzie zdjąć kozaki, te - sportowe półbuty na rzepy - będą jak znalazł.
Zahaczyłam jeszcze o galerię, w której znajduje się sprawdzona cukiernia z pysznymi wyrobami. Kupiłam kawałek sernika wiedeńskiego i ciasta czekoladowo-kawowego. Ja nie piekę ciast, a że dzieci lubią czasem coś słodkiego, szukam dobrych, domowych wyrobów.
W domu była zapiekanka z makaronem i pieczarkami (przepis i fotki wrzucę jutro), a do kawy ciasteczka. Pychotka.
A na wieczór zostawiłam sobie całą furę prasowania. Będzie co robić:)
sobota, 19 lutego 2011
piątek, 18 lutego 2011
Pyszne spaghetti z krewetkami
Moja rodzina uwielbia owoce morza. Najchętniej jemy je przygotowane w sosie - z makaronem albo ryżem. Świetnie smakują w sosie pomidorowym z dużą ilością kopru. Przyrządzam je tak, że są idealnie miękkie, nie mają żadnego posmaku, są kruche i pyszne.
Spaghetti z krewetkami robi się dość szybko. Składniki - takie jak na każdy sos pomidorowy. Do tego około 30 dkg mrożonych krewetek. Najlepiej dużych, królewskich, choć małe, koktajlowe również się nadają. Zaczynamy od produktów.
Zamrożone krewetki wrzucam na wrzątek - blanszuję je przez 2-3 minuty. Wodę wylewam owoce morza odcedzam na sitko. Z dużych krewetek zdejmuję pancerzyk - zsuwa się bardzo łatwo, nie trzeba odrywać go razem z mięsem.
Cebulę kroję w kostkę. Wrzucam na oliwę lub olej, dodaję kilka ząbków czosnku oraz trochę papryki. Mieszam wszystko, lekko rumienię. Potem dodaję całą puszkę pomidorów bez skórki. Latem używam świeżych warzyw - wtedy parzę je, obieram ze skóry i kroję do sosu.
RADA
Zimą świetnie się sprawdzają pomidory z puszki. Do sosu dolewam wywar jarzynowy, ewentualnie wodę. Przykrywam patelnię i duszę warzywa około 10 minut.
Na koniec dodaję krewetki, dwie łyżki kwaśnego koncentratu pomidorowego i przyprawy.
Całość mieszam, przykrywam patelnię. Zblanszowane krewetki nie mogą się dusić zbyt długo, bo zrobią się twarde. Wystarczy im dosłownie 6-7 minut.
Gotowy sos tuz przed podaniem posypuję dużą ilością koperku. Polewam nim makaron - można też wymieszać makaron z sosem w garnku lub na patelni. Posypuję serem, jeszcze odrobina zieleniny i voila! Spaghetti gotowe - rodzina szczęśliwa, obiad pyszny!
Spaghetti z krewetkami robi się dość szybko. Składniki - takie jak na każdy sos pomidorowy. Do tego około 30 dkg mrożonych krewetek. Najlepiej dużych, królewskich, choć małe, koktajlowe również się nadają. Zaczynamy od produktów.
Zamrożone krewetki wrzucam na wrzątek - blanszuję je przez 2-3 minuty. Wodę wylewam owoce morza odcedzam na sitko. Z dużych krewetek zdejmuję pancerzyk - zsuwa się bardzo łatwo, nie trzeba odrywać go razem z mięsem.
Cebulę kroję w kostkę. Wrzucam na oliwę lub olej, dodaję kilka ząbków czosnku oraz trochę papryki. Mieszam wszystko, lekko rumienię. Potem dodaję całą puszkę pomidorów bez skórki. Latem używam świeżych warzyw - wtedy parzę je, obieram ze skóry i kroję do sosu.
RADA
Zimą świetnie się sprawdzają pomidory z puszki. Do sosu dolewam wywar jarzynowy, ewentualnie wodę. Przykrywam patelnię i duszę warzywa około 10 minut.
Na koniec dodaję krewetki, dwie łyżki kwaśnego koncentratu pomidorowego i przyprawy.
Całość mieszam, przykrywam patelnię. Zblanszowane krewetki nie mogą się dusić zbyt długo, bo zrobią się twarde. Wystarczy im dosłownie 6-7 minut.
Gotowy sos tuz przed podaniem posypuję dużą ilością koperku. Polewam nim makaron - można też wymieszać makaron z sosem w garnku lub na patelni. Posypuję serem, jeszcze odrobina zieleniny i voila! Spaghetti gotowe - rodzina szczęśliwa, obiad pyszny!
Etykiety:
co lubią dzieci,
dieta dziecka,
gotowanie ryżu,
krewetki,
krewetki królewskie,
kuchnia,
owoce morza,
pani domu w sieci,
przepisy,
pyszny obiad,
spaghetti,
szybki obiad
środa, 16 lutego 2011
Jaki płyn do mycia naczyń?
Codziennie grubo ponad godzinę spędzam przy kuchennym zlewie. Nie mam zmywarki i na razie nie zanosi się na zmiany. Jestem więc zmuszona własnoręcznie pucować naczynia po czteroosobowej rodzinie. Przy tak banalnej na pozór czynności muszę mieć jednak pewien komfort. Nie lubię marnych, rozwodnionych płynów, które spływają z gąbki po minucie. Szukam w miarę tanich i wydajnych, dobrze się pieniących wynalazków.
Najczęściej kupuję płyny w marketach, które oferują środki czystości w promocjach. W zależności od sieci po niższych cenach są oferowane różne płyny. I tak w Leclerc'u łapię zazwyczaj Pur, a w Tesco - Fairy. Ten drugi jest moim faworytem - (zwłaszcza ostatnio, o zapachu granatu i ciemnoróżowym kolorze), ale w wielu sklepach jest droższy, niż pozostałe. Dlatego gdy wpadam do Leclerca, zawsze kupuję butlę - mam zapas.
Moja teściowa uwielbia Ludwika i nie chce go zdradzić dla żadnego innego. Ja kiedyś też używałam tego najbardziej popularnego u nas płynu, ale w pewnym momencie mocno mnie rozczarował - był rzadki i źle zmywał tłuszcz. Podziękowałam mu i jakoś nie kusi mnie, by do niego wracać. Z kolei moja babcia używa zawsze Morning Fresh i nie chce słyszeć o żadnym innym środku. Przyznaję, jest świetny. Ale jak na mój gust za drogi.
Wczoraj przy okazji szykowania grafiki wyczytałam dobre opinie na temat Froscha. Ponoć jest ekologiczny, robiony ze składników, które ulegają biodegradacji, najbardziej naturalny ze wszystkich płynów. Ciekawe, jak wygląda jego cena na marketowej półce. Sprawdzę następnym razem.
Nawet dobry płyn zawodzi mnie jednak podczas szorowania garnków. Do tej brudnej roboty używam proszku i myjki w metalowych wiórek. Innej rady po prostu nie ma.
RADA
Do mycia kubków, filiżanek i łyżeczek, które mają częsty kontakt z herbatą i kawą zawsze używam płynu wymieszanego z proszkiem. Dzięki temu na naczyniach nie pozostaje ciemniejszy osad, a łyżeczki nie robią się brązowe. Po myciu dobrze jest je wytrzeć miękką ściereczką - nabiorą połysku, a następna kawa znów będzie smakować bosko!
Najczęściej kupuję płyny w marketach, które oferują środki czystości w promocjach. W zależności od sieci po niższych cenach są oferowane różne płyny. I tak w Leclerc'u łapię zazwyczaj Pur, a w Tesco - Fairy. Ten drugi jest moim faworytem - (zwłaszcza ostatnio, o zapachu granatu i ciemnoróżowym kolorze), ale w wielu sklepach jest droższy, niż pozostałe. Dlatego gdy wpadam do Leclerca, zawsze kupuję butlę - mam zapas.
Moja teściowa uwielbia Ludwika i nie chce go zdradzić dla żadnego innego. Ja kiedyś też używałam tego najbardziej popularnego u nas płynu, ale w pewnym momencie mocno mnie rozczarował - był rzadki i źle zmywał tłuszcz. Podziękowałam mu i jakoś nie kusi mnie, by do niego wracać. Z kolei moja babcia używa zawsze Morning Fresh i nie chce słyszeć o żadnym innym środku. Przyznaję, jest świetny. Ale jak na mój gust za drogi.
Wczoraj przy okazji szykowania grafiki wyczytałam dobre opinie na temat Froscha. Ponoć jest ekologiczny, robiony ze składników, które ulegają biodegradacji, najbardziej naturalny ze wszystkich płynów. Ciekawe, jak wygląda jego cena na marketowej półce. Sprawdzę następnym razem.
Nawet dobry płyn zawodzi mnie jednak podczas szorowania garnków. Do tej brudnej roboty używam proszku i myjki w metalowych wiórek. Innej rady po prostu nie ma.
RADA
Do mycia kubków, filiżanek i łyżeczek, które mają częsty kontakt z herbatą i kawą zawsze używam płynu wymieszanego z proszkiem. Dzięki temu na naczyniach nie pozostaje ciemniejszy osad, a łyżeczki nie robią się brązowe. Po myciu dobrze jest je wytrzeć miękką ściereczką - nabiorą połysku, a następna kawa znów będzie smakować bosko!
poniedziałek, 14 lutego 2011
Stare drewniane stoły
Dostałam ostatnio "hysia" na punkcie starych stołów. Przeżarte przez czas drewno jest niesamowite - ciepłe, żywe, wciąż oddycha. Nadaje wnętrzu klimat, jakiego za nic w świecie nie można osiągnąć wstawiając nowy, pachnący fabryką i sztuczną okleiną stół.
W internecie znalazłam kilka pięknych modeli. Różne gatunki drewna, więc różne kolory, faktura słojów. Stoły duże i mniejsze, do salonu, jadalni albo do kuchni.
Do tego towarzystwa dołączyły dwa stylizowane stoliki - już z markowych sklepów. Są ciekawe, oczywiście potwornie drogie i wymyślne. Też mają w sobie urok, ale w moich oczach nic nie jest w stanie równać się ze starymi, mocnymi meblami, które nadkruszył czas.
niedziela, 13 lutego 2011
Niedzielne porządki
Tak tak... Wzięło mnie dziś na sprzątanie pewnego kąta. Choroba zatrzymała mnie w domu, trochę się nudziłam, więc zabrałam się za wyrzucanie śmieci. Będzie czyściej, kiedy przyjdzie ta wytęskniona wiosna.
Wyrzuciłam masę szpargałów, starych "pamiątek" zupełnie niepotrzebnych. Zmniejszyłam ilość papierów prawie o połowę.
Teraz rozglądam się za fajnym segregatorem, żeby nie doprowadzić na przyszłość do takiego bałaganu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)