Nie bordo, raczej burgund, purpura, niemal fiolet.
Na ten właśnie kolor skusiłam się ostatnio buszując po wieszakach z przecenionymi bluzkami. Szukałam czegoś w miarę eleganckiego, ale niezbyt oficjalnego. Spodobała mi się bluzka z niewielkim dekoltem, który opada i ładnie się układa nad biustem. Nienawidzę push-up'ów, wkładek i innych wynalazków, dlatego ta bluzka z podwójnym materiałem na dekolcie sprawdziła się w 100 procentach.
Okazuje się zatem, że mam bluzkę w modnym kolorze. Niedrogą chyba - 35 złotych to chyba nie jest astronomiczna kwota.
W Camaieu było sporo ładnych rzeczy, spodobały mi się sweterki, ale musiałam zaopatrzyć się jeszcze w dżinsy, więc póki co zrezygnowałam z rozpinanych swetrów. Spodnie kupiłam za 50 złotych - śmieszna cena, leżą jak ulał, są świetnie skrojone i dopasowane.
Tego samego dnia kupiłam też przetarte, cienkie boot-cut'y w H&M. Noszę je codziennie, uwielbiam i chwalę. Podobnie jak te ciemne z Camaieu będą pasować do bluzki.
Burgund to trudny kolor, jeśli chodzi o dodatki. Sprany błękit jeszcze mi z nim leży, granat także. Poza tym zostanie chyba tylko szarość i czerń. A czarnego na razie mam po dziurki w nosie, więc szary i denim pod rozwagę.
Jeśli chodzi o Camaieu - polecam. Obłsuga w Lublinie (Plaza) super, ceny normalne, materiały nie najgorsze.
35 złotych to chyba jeszcze rozsądna cena za cienką bluzkę z długim rękawem. |
Jak widać, jestem modna. Burgund rządzi:) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz