Przed świętami mieszczuchy mogą się nacieszyć smakiem prawdziwego jedzenia dzięki kiermaszom, które co roku urządzane są w każdym większym mieście w znacznych ilościach.
Jako że Lubelszczyzna jedzeniem stoi, w stolicy regionu takich imprez kulinarnych, gdzie można popróbować dobrych smaków jest naprawdę sporo. W ubiegłym tygodniu odbyła się jedna z nich - kiermasz świąteczny. Kto był w Galerii Gali, ten widział i mógł posmakować. Choć moim zdaniem wystawców mogłoby być więcej i tak znalazłam sporo ciekawych stoisk. Na dwóch zatrzymałam się na dłużej.
Pierwsze - stoisko z dobrze już znanymi w Polsce serami z Korycina. Wytwarzane według tradycyjnych metod sery "swojskie" są robione z mleka, którego się nie pasteryzuje. Mleko ścinało się kiedyś pod wpływem enzymów zawartych w cielęcych żołądkach, dziś stosuje się w tym celu podpuszczki stosowanej w mleczarstwie.
Ser koryciński charakteryzuje się "siateczkową", koronkową wręcz strukturą. Ja kupiłam ser z czarnuszką, smakował wyśmienicie - zwłaszcza do ciemnego pieczywa, którym później.
Poza serem, który wyglądał jak wydziergany z kordonka, upstrzony małymi, czarnymi ziarenkami ostrej czarnuszki, spróbowaliśmy lazurowej gremzonzoli porośniętej brązowym kożuszkiem pleśni oraz tłustej, pysznej goudy. Mąż stwierdził, że będzie mu się śniła po nocach.
Spróbowaliśmy też chleba, w którym zakochała się młodsza córka - ciemnego, żytniego pieczywa z dużą ilością ziaren. Mnóstwo słonecznika, siemienia lnianego, do tego chyba spęczniałe ziarna żyta i sezam. Niebo w gębie, coś pysznego! Reklamuję z czystym sercem wyroby piekarni z Kurpi - Piekarnia Kurpiowska Serafin z miejscowości Łyse.
Na ich stoisku kupiliśmy też inny chleb, na maślance (również ze słonecznikiem) oraz małe, zwarte bułeczki z marchewką. Te upodobała sobie starsza córka.
Jak widać, każdy znalazł coś dla siebie. Polecam ser z Korycina i chleb z Kurpi. I zachęcam do odwiedzin takich kiermaszy. Warto spróbować czasem czegoś naprawdę pysznego:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz