W tym roku malowane.
Dzieci robiły swoje, ja postanowiłam zrobić kilka swoich. Owszem, te sklepowe bywają oryginalne i ładne, ale nikt mi nie powie, że kartki robione własnoręcznie nie biją ich na głowę.
Świadczą o zaangażowaniu. Szczególnej pamięci. To dowód na to, że o bliskich faktycznie myślimy. Że chcemy im coś dać.
Nie mam nadmiernych umiejętności plastycznych, ale postarałam się, żeby kartki miały duszę. Czy mi się udało - oceńcie sami:)
niedziela, 18 grudnia 2011
piątek, 16 grudnia 2011
Ostra kiełbasa chorizo z fasolą
Pisałam już kiedyś o dojrzewającej kiełbasie chorizo. Wtedy miałam z nią do czynienia po raz pierwszy, teraz podchodzę do niej z dużym zaufaniem i wiem, czego się spodziewać. Ostatnio postanowiłam zrobić z jej udziałem pożywne, zimowe jednogarnkowe danie.
Fasola Piękny Jaś z ostrą kiełbasą chorizo
* 30 dkg fasoli Piękny Jaś lub innej, drobniejszej
* 1 cebula
* 2 ząbki czosnku
* 20 dkg chorizo
* 3 świeże pomidory albo puszka obranych, pokrojonych
1. Fasolę namoczyć dzień wcześniej, zlać wodę z moczenia, ugotować z kminkiem i solą. Dodać trochę masła.
2. Na patelni podsmażyć pokrojoną cebulę i wyciśnięty czosnek.
3. Dodać pokrojoną w plastry chorizo.
4. Gdy tłuszcz z kiełbasy się wytopi, dodać pomidory (jeśli były świeże, wcześniej je parzymy i obieramy ze skóry).
5. Dusimy sos pod przykryciem. Na koniec dodaję sól i trochę cukru trzcinowego
6. Na koniec wrzucamy ugotowaną fasolę, całość dusimy ok. 10 minut.
Jako że użyłam ostrej chorizo, nie musiałam już praktycznie dodawać pieprzu ani papryki. Cały smak przeszedł do sosu z kiełbasy. Ewentualnie można dodać niewiele przypraw, nie warto jednak przesadzać - ta kiełbasa jest tak aromatyczna i ma tyle smaku, że nadaje go całej potrawie.
Fasola Piękny Jaś z ostrą kiełbasą chorizo
* 30 dkg fasoli Piękny Jaś lub innej, drobniejszej
* 1 cebula
* 2 ząbki czosnku
* 20 dkg chorizo
* 3 świeże pomidory albo puszka obranych, pokrojonych
1. Fasolę namoczyć dzień wcześniej, zlać wodę z moczenia, ugotować z kminkiem i solą. Dodać trochę masła.
2. Na patelni podsmażyć pokrojoną cebulę i wyciśnięty czosnek.
3. Dodać pokrojoną w plastry chorizo.
4. Gdy tłuszcz z kiełbasy się wytopi, dodać pomidory (jeśli były świeże, wcześniej je parzymy i obieramy ze skóry).
5. Dusimy sos pod przykryciem. Na koniec dodaję sól i trochę cukru trzcinowego
6. Na koniec wrzucamy ugotowaną fasolę, całość dusimy ok. 10 minut.
Jako że użyłam ostrej chorizo, nie musiałam już praktycznie dodawać pieprzu ani papryki. Cały smak przeszedł do sosu z kiełbasy. Ewentualnie można dodać niewiele przypraw, nie warto jednak przesadzać - ta kiełbasa jest tak aromatyczna i ma tyle smaku, że nadaje go całej potrawie.
czwartek, 15 grudnia 2011
Sery z Korycina i chleb z Kurpi
Przed świętami mieszczuchy mogą się nacieszyć smakiem prawdziwego jedzenia dzięki kiermaszom, które co roku urządzane są w każdym większym mieście w znacznych ilościach.
Jako że Lubelszczyzna jedzeniem stoi, w stolicy regionu takich imprez kulinarnych, gdzie można popróbować dobrych smaków jest naprawdę sporo. W ubiegłym tygodniu odbyła się jedna z nich - kiermasz świąteczny. Kto był w Galerii Gali, ten widział i mógł posmakować. Choć moim zdaniem wystawców mogłoby być więcej i tak znalazłam sporo ciekawych stoisk. Na dwóch zatrzymałam się na dłużej.
Pierwsze - stoisko z dobrze już znanymi w Polsce serami z Korycina. Wytwarzane według tradycyjnych metod sery "swojskie" są robione z mleka, którego się nie pasteryzuje. Mleko ścinało się kiedyś pod wpływem enzymów zawartych w cielęcych żołądkach, dziś stosuje się w tym celu podpuszczki stosowanej w mleczarstwie.
Ser koryciński charakteryzuje się "siateczkową", koronkową wręcz strukturą. Ja kupiłam ser z czarnuszką, smakował wyśmienicie - zwłaszcza do ciemnego pieczywa, którym później.
Poza serem, który wyglądał jak wydziergany z kordonka, upstrzony małymi, czarnymi ziarenkami ostrej czarnuszki, spróbowaliśmy lazurowej gremzonzoli porośniętej brązowym kożuszkiem pleśni oraz tłustej, pysznej goudy. Mąż stwierdził, że będzie mu się śniła po nocach.
Spróbowaliśmy też chleba, w którym zakochała się młodsza córka - ciemnego, żytniego pieczywa z dużą ilością ziaren. Mnóstwo słonecznika, siemienia lnianego, do tego chyba spęczniałe ziarna żyta i sezam. Niebo w gębie, coś pysznego! Reklamuję z czystym sercem wyroby piekarni z Kurpi - Piekarnia Kurpiowska Serafin z miejscowości Łyse.
Na ich stoisku kupiliśmy też inny chleb, na maślance (również ze słonecznikiem) oraz małe, zwarte bułeczki z marchewką. Te upodobała sobie starsza córka.
Jak widać, każdy znalazł coś dla siebie. Polecam ser z Korycina i chleb z Kurpi. I zachęcam do odwiedzin takich kiermaszy. Warto spróbować czasem czegoś naprawdę pysznego:)
Jako że Lubelszczyzna jedzeniem stoi, w stolicy regionu takich imprez kulinarnych, gdzie można popróbować dobrych smaków jest naprawdę sporo. W ubiegłym tygodniu odbyła się jedna z nich - kiermasz świąteczny. Kto był w Galerii Gali, ten widział i mógł posmakować. Choć moim zdaniem wystawców mogłoby być więcej i tak znalazłam sporo ciekawych stoisk. Na dwóch zatrzymałam się na dłużej.
Pierwsze - stoisko z dobrze już znanymi w Polsce serami z Korycina. Wytwarzane według tradycyjnych metod sery "swojskie" są robione z mleka, którego się nie pasteryzuje. Mleko ścinało się kiedyś pod wpływem enzymów zawartych w cielęcych żołądkach, dziś stosuje się w tym celu podpuszczki stosowanej w mleczarstwie.
Ser koryciński charakteryzuje się "siateczkową", koronkową wręcz strukturą. Ja kupiłam ser z czarnuszką, smakował wyśmienicie - zwłaszcza do ciemnego pieczywa, którym później.
Poza serem, który wyglądał jak wydziergany z kordonka, upstrzony małymi, czarnymi ziarenkami ostrej czarnuszki, spróbowaliśmy lazurowej gremzonzoli porośniętej brązowym kożuszkiem pleśni oraz tłustej, pysznej goudy. Mąż stwierdził, że będzie mu się śniła po nocach.
Spróbowaliśmy też chleba, w którym zakochała się młodsza córka - ciemnego, żytniego pieczywa z dużą ilością ziaren. Mnóstwo słonecznika, siemienia lnianego, do tego chyba spęczniałe ziarna żyta i sezam. Niebo w gębie, coś pysznego! Reklamuję z czystym sercem wyroby piekarni z Kurpi - Piekarnia Kurpiowska Serafin z miejscowości Łyse.
Na ich stoisku kupiliśmy też inny chleb, na maślance (również ze słonecznikiem) oraz małe, zwarte bułeczki z marchewką. Te upodobała sobie starsza córka.
Jak widać, każdy znalazł coś dla siebie. Polecam ser z Korycina i chleb z Kurpi. I zachęcam do odwiedzin takich kiermaszy. Warto spróbować czasem czegoś naprawdę pysznego:)
niedziela, 11 grudnia 2011
Pyszne racuchy
Wczoraj na obiad zrobiłam racuchy. Wyszły rewelacyjne, więc postanowiłam podzielić się z Wami przepisem. Porcja okazała się wystarczająca - resztę placków posypanych cukrem pudrem jedliśmy dziś na ciepło, na śniadanie.
Przepis nie jest zbyt skomplikowany i nawet jeśli ktoś ma niewielkie doświadczenie w kuchni, na pewno da sobie radę, jeśli będzie postępował krok po kroku tak, jak piszę.
Na porcję racuchów potrzebujemy:
* 1 1/2 szklanki mąki
* 4 dkg drożdży
* 3 jaja
* 2 łyżki cukru do zaczynu
* 1/2 szklanki mleka
* łyżka masła
* łyżka cukru do ubijanych jajek
* cukier puder, ewentualnie powidła lub dżem albo syrop owocowy do polania
* olej lub smalec do smażenia
1. Najpierw przygotujemy zaczyn drożdżowy. W dużej porcelanowej misce ucieramy drożdże z cukrem.
2. Gdy drożdże połączą się z cukrem, dolewamy ciepłe (nie za gorące, niech będzie letnie) mleko oraz kilka łyżek mąki (z tej półtorej szklanki, którą przewidziano na cały przepis)
3. Zostawiamy zaczyn do wyrośnięcia. Ja postawiłam miskę obok kuchenki, na której był włączony palnik. Przykryłam miskę ściereczką. Po około pół godziny zaczyn powiększył objętość.
4. Wtedy ubijamy sztywną pianę z 3 białek. Dodajemy cukier i stopniowo, dalej ubijając, żółtka.
5. Do wyrośniętego zaczynu wsypujemy resztę mąki. W rondelku topimy łyżkę masła, ciepłe wlewamy do zaczynu. Na koniec wlewamy powoli mieszając wszystko ubite jajka. Drewnianą łyżką dokładnie rozcieramy ciasto, by nie było grudek.
6. Ciasto zostawiamy do wyrośnięcia. Powinno stać w ciepłym, spokojnym miejscu.
7. Po około pół godziny ciasto jest wyrośnięte, możemy zacząć smażyć racuchy.
8. Smażymy na małym ogniu, powoli z każdej strony. Racuchy łatwo spalić na zewnątrz, w środku zostawiając surowe. Dlatego trzeba je smażyć powolutku, delikatnie obracając na drugą stronę (ja pomagałam sobie łopatką i widelcem).
9. Racuchy pięknie rosną na patelni. Porcje ciasta nakładałam drewnianą łyżką co jakiś czas maczaną we wrzątku.
10. Przed podaniem posypałam je cukrem pudrem, na każdy nałożyłam łyżeczkę śliwkowych powideł.
Smacznego!
Przepis nie jest zbyt skomplikowany i nawet jeśli ktoś ma niewielkie doświadczenie w kuchni, na pewno da sobie radę, jeśli będzie postępował krok po kroku tak, jak piszę.
Na porcję racuchów potrzebujemy:
* 1 1/2 szklanki mąki
* 4 dkg drożdży
* 3 jaja
* 2 łyżki cukru do zaczynu
* 1/2 szklanki mleka
* łyżka masła
* łyżka cukru do ubijanych jajek
* cukier puder, ewentualnie powidła lub dżem albo syrop owocowy do polania
* olej lub smalec do smażenia
1. Najpierw przygotujemy zaczyn drożdżowy. W dużej porcelanowej misce ucieramy drożdże z cukrem.
2. Gdy drożdże połączą się z cukrem, dolewamy ciepłe (nie za gorące, niech będzie letnie) mleko oraz kilka łyżek mąki (z tej półtorej szklanki, którą przewidziano na cały przepis)
3. Zostawiamy zaczyn do wyrośnięcia. Ja postawiłam miskę obok kuchenki, na której był włączony palnik. Przykryłam miskę ściereczką. Po około pół godziny zaczyn powiększył objętość.
4. Wtedy ubijamy sztywną pianę z 3 białek. Dodajemy cukier i stopniowo, dalej ubijając, żółtka.
5. Do wyrośniętego zaczynu wsypujemy resztę mąki. W rondelku topimy łyżkę masła, ciepłe wlewamy do zaczynu. Na koniec wlewamy powoli mieszając wszystko ubite jajka. Drewnianą łyżką dokładnie rozcieramy ciasto, by nie było grudek.
6. Ciasto zostawiamy do wyrośnięcia. Powinno stać w ciepłym, spokojnym miejscu.
7. Po około pół godziny ciasto jest wyrośnięte, możemy zacząć smażyć racuchy.
8. Smażymy na małym ogniu, powoli z każdej strony. Racuchy łatwo spalić na zewnątrz, w środku zostawiając surowe. Dlatego trzeba je smażyć powolutku, delikatnie obracając na drugą stronę (ja pomagałam sobie łopatką i widelcem).
9. Racuchy pięknie rosną na patelni. Porcje ciasta nakładałam drewnianą łyżką co jakiś czas maczaną we wrzątku.
10. Przed podaniem posypałam je cukrem pudrem, na każdy nałożyłam łyżeczkę śliwkowych powideł.
Smacznego!
piątek, 9 grudnia 2011
Tytan płyn kamień i rdza - recenzja
Wpadłam w szał zimowych porządków. Każdego dnia staram się znaleźć godzinkę na doprowadzenie do porządku małego skrawka mieszkania. A to szuflady, a to kuchenne zakątki, szafy z ubraniami czy łazienka.
Właśnie w łazience spędziłam ostatnio sporo czasu. Za punkt honoru wzięłam sobie doprowadzenie do perfekcyjnej czystości kabiny prysznicowej. Kupiłam płyn, który spełnił moje oczekiwania, choć w niektórych miejscach (mało widocznych kątach, gdzie trudno dotrzeć szczotką przy każdym szorowaniu) będę musiała jeszcze zadziałać.
Jestem jednak zadowolona i z czystym sumieniem polecam ten spray. Jest dość mocny i drażniący, warto więc sprzątać łazienkę przy dobre wentylacji. Najpierw spryskujemy płytki, kabinę prysznicową, armaturę, potem zostawiamy, ewentualnie miejsca bardziej zabrudzone spryskujemy jeszcze raz. Po pewnym czasie płyn można spłukać, można przetrzeć powierzchnię gąbką.
Tytan dobrze oczyszcza krany, kurki i płytki z kamienia i osadu. Zmiękcza wszystko tak, że osad schodzi łatwiej. Wydaje mi się, że nawet bardzo brudne powierzchnie wyczyści bez kłopotu - o ile powtórzymy czynność po pewnym czasie.
W sieci znalazłam jeszcze inne produkty z tej serii. Myślę, że przydałby mi się żel do czyszczenia przypalonych powierzchni. Piekarnik lubi zapiekać brud, który potem schodzi bardzo bardzo trudno.
Jak kupię i wypróbuję, na pewno napiszę czy jest skuteczny.
Właśnie w łazience spędziłam ostatnio sporo czasu. Za punkt honoru wzięłam sobie doprowadzenie do perfekcyjnej czystości kabiny prysznicowej. Kupiłam płyn, który spełnił moje oczekiwania, choć w niektórych miejscach (mało widocznych kątach, gdzie trudno dotrzeć szczotką przy każdym szorowaniu) będę musiała jeszcze zadziałać.
Jestem jednak zadowolona i z czystym sumieniem polecam ten spray. Jest dość mocny i drażniący, warto więc sprzątać łazienkę przy dobre wentylacji. Najpierw spryskujemy płytki, kabinę prysznicową, armaturę, potem zostawiamy, ewentualnie miejsca bardziej zabrudzone spryskujemy jeszcze raz. Po pewnym czasie płyn można spłukać, można przetrzeć powierzchnię gąbką.
Tytan dobrze oczyszcza krany, kurki i płytki z kamienia i osadu. Zmiękcza wszystko tak, że osad schodzi łatwiej. Wydaje mi się, że nawet bardzo brudne powierzchnie wyczyści bez kłopotu - o ile powtórzymy czynność po pewnym czasie.
W sieci znalazłam jeszcze inne produkty z tej serii. Myślę, że przydałby mi się żel do czyszczenia przypalonych powierzchni. Piekarnik lubi zapiekać brud, który potem schodzi bardzo bardzo trudno.
Jak kupię i wypróbuję, na pewno napiszę czy jest skuteczny.
czwartek, 8 grudnia 2011
Łazanki z kiszoną kapustą
Podobno każdy wynosi z domu jakiś przepis łazanek. Jedni robią je z mielonym mięsem, inni z kiełbasą. Są przepisy na łazanki jarskie - i takie ja jadłam w domu. Dziś jednak, na prośbę córki, która lubi mięsko :) przygotowałam łazanki z kiszoną i kiełbasą.
Danie jest szybkie, jeśli nie liczymy czasu, w jakim gotuje się kapusta. Warto jest więc wcześniej ją ugotować - po powrocie z pracy kapustę tylko podgrzewamy i mamy ją gotową do użycia. Wtedy łazanki powstają w dosłownie 20 minut.
PRZEPIS NA ŁAZANKI Z KISZONEJ KAPUSTY
- Pół kilograma dobrej, świeżej kiszonej kapusty
- Pół opakowania łazanek (można oczywiście samodzielnie zagnieść ciasto i ugotować kluski, an to jednak potrzeba sporo czasu)
- Duża cebula
- Opcjonalnie 20 dkg mielonego mięsa wieprzowego (np. z szynki) lub indyczego (np. z udźca), jeśli nie macie mięsa, możecie - tak jak ja dzisiaj dodać nieco pokrojonej w kostkę kiełbasy. Niektórzy dodają też pokrojone pieczarki.
- Przyprawy: kminek, cząber, tymianek, liść laurowy, ziele angielskie, majeranek, sól, pieprz, cukier
Kapustę kroję, gotuję z liściem laurowym, kminkiem, zielem angielskim. Oddzielnie gotuję łazanki, pilnuję, żeby się nie rozgotowały.
Na patelni podsmażam pokrojoną cebulę z mięsem. Ugotowaną kapustę wrzucam na patelnię. Dodaję resztę przypraw, dużo pieprzu. Przykrywam, duszę chwilę bez łazanek. Na koniec wrzucam kluski, dokładnie mieszam. Jeszcze chwilę podsmażam.
Danie jest szybkie, jeśli nie liczymy czasu, w jakim gotuje się kapusta. Warto jest więc wcześniej ją ugotować - po powrocie z pracy kapustę tylko podgrzewamy i mamy ją gotową do użycia. Wtedy łazanki powstają w dosłownie 20 minut.
PRZEPIS NA ŁAZANKI Z KISZONEJ KAPUSTY
- Pół kilograma dobrej, świeżej kiszonej kapusty
- Pół opakowania łazanek (można oczywiście samodzielnie zagnieść ciasto i ugotować kluski, an to jednak potrzeba sporo czasu)
- Duża cebula
- Opcjonalnie 20 dkg mielonego mięsa wieprzowego (np. z szynki) lub indyczego (np. z udźca), jeśli nie macie mięsa, możecie - tak jak ja dzisiaj dodać nieco pokrojonej w kostkę kiełbasy. Niektórzy dodają też pokrojone pieczarki.
- Przyprawy: kminek, cząber, tymianek, liść laurowy, ziele angielskie, majeranek, sól, pieprz, cukier
Kapustę kroję, gotuję z liściem laurowym, kminkiem, zielem angielskim. Oddzielnie gotuję łazanki, pilnuję, żeby się nie rozgotowały.
Na patelni podsmażam pokrojoną cebulę z mięsem. Ugotowaną kapustę wrzucam na patelnię. Dodaję resztę przypraw, dużo pieprzu. Przykrywam, duszę chwilę bez łazanek. Na koniec wrzucam kluski, dokładnie mieszam. Jeszcze chwilę podsmażam.
środa, 7 grudnia 2011
Przegląd ozdób świątecznych - zaczynamy od home&you
Jeszcze trwa adwent. Cisza, czekanie. Wczesne wieczory, na razie niemal bez śniegu. Nie sposób jednak nie wyczuć atmosfery nadchodzących Świąt. Zwłaszcza, gdy w domu są dzieci, które od kilku dni pracowicie kleją cekiny na kartkach świątecznych, piszą życzenia i listy do Gwiazdki.
Dziś zaczynamy przegląd oferty sklepów proponujących świąteczne ozdoby. W home&you kilka grup stylistycznych i kolorystycznych:
MAGIC EVE - tradycyjna czerwień i zieleń
SILVER GLOW - białe i srebrne ozdoby
ELECTRIC SOUND - róż, fiolet, kolor zielony, trochę bardziej nowoczesna stylistyka
GOLDEN TOUCH - ozdoby w kolorze złota i bieli
U mnie dzisiaj przegląd kolekcji Electric sound. Chyba najciekawsza, oceńcie:)
Dziś zaczynamy przegląd oferty sklepów proponujących świąteczne ozdoby. W home&you kilka grup stylistycznych i kolorystycznych:
MAGIC EVE - tradycyjna czerwień i zieleń
SILVER GLOW - białe i srebrne ozdoby
ELECTRIC SOUND - róż, fiolet, kolor zielony, trochę bardziej nowoczesna stylistyka
GOLDEN TOUCH - ozdoby w kolorze złota i bieli
U mnie dzisiaj przegląd kolekcji Electric sound. Chyba najciekawsza, oceńcie:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)