"Czy ktoś oprócz mnie miał dziką chęć krzyknąć na procesję "zamknijcie się"? - pyta wykształcona, znająca kilka języków i bywająca w świecie nastolatka.
"Wracałem właśnie z jogi i nie mogłem przejechać ulicą przez chrześcijańską procesję, która zajęła całą drogę, śpiewając przy tym ich święte piosenki, sypiąc kwiatki i inne g... dookoła. Huh, ze wszystkich katolickich świąt to jest najbardziej irytujące" - irytuje się uzyskując niezwykły poklask lider death metalowego zespołu.
Co takiego jest w procesjach Bożego Ciała, że ludzie stroniący od kościoła tak żywiołowo reagują na to zjawisko?
Swoich inspiracji szukają w obcych krajach, totalnie różnych nam kulturowo miejscach. Intryguje ich to, co inne, co dziwne, odmienne od naszego. Zdaje się, że słowo "swojski" brzydzi ich i odrzuca.
Folklor? Owszem, ale Indian z Południowej Ameryki. Dialekt? Tak, jak najbardziej, ale na pewno nie ten, którym posługują się jeszcze chłopi w Małopolsce.
Przecież to wiocha.
Tak samo wiochą jest "chodzenie do kościoła", celebrowanie świąt, wsłuchiwanie się w zwyczaje przodków.
Domagają się poszanowania dla innych, tolerancji i otwartości, sami oferując zamknięcie i klaustrofobiczny wręcz lęk przed "moherem".
Wiocha denerwuje, słoma z butów wystaje. Niestety.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz