Tak niewiele trzeba, by zwykłe ziemniaki posmakowały niebiańsko! Moim zdaniem głównym grzechem, jaki się w naszym kraju powszechnie panoszy, jest złe traktowanie ziemniaków.
Ugotowane w dużej ilości wody, odcedzone i zmiażdżone praską. Latem ratowane koperkiem i masłem. Zimą - bardzo często postne, grudziaste i wyprane ze smaku. A tak niewiele trzeba, żeby zamiast zwykłych "kartofli z wody" zaserwować od obiadu coś wyjątkowego!
Dziś prosty przepis na wyśmienite puree. Zanim się do niego zabierzecie, jedna uwaga - to danie wymaga odpowiedniego gatunku ziemniaków. Po ugotowaniu nie może być mowy o kleistej papce - ziemniaki muszą być puszyste, kruche, sypkie. Ja szukam w marketach lub na targu odmiany satina, mączyste. W tabelach odmian (jedną z nich znajdziecie tutaj) mają literkę B - w przeciwieństwie do A odmian sałatkowych, zwartych. Kupując je mam pewność, że puree wyjdzie mi leciutkie i aksamitne jak krem.
Jak przyrządzić satynowe puree:
1. Gotuję ziemniaki w małej ilości wody, najczęściej gotuję je w łupinach, wtedy nie tracą wszystkiego, co cenne. Solę na chwilę przed odcedzeniem - nie sypię soli na początku gotowania - kiedyś dowiedziałam się, że w ten sposób wypłukuje się z ziemniaków wartościowe składniki. Pod koniec gotowania dodaję łyżkę masła.
2. Ziemniaki obieram i zostawiam na 5 minut, żeby odparowały
3. Dodaję do ziemniaków jeszcze trochę soli, dużą łyżkę masła sporo pieprzu i startą gałkę muszkatołową. Do tego czubatą łyżkę gęstej, kwaśnej śmietany. Wiele osób dodaje mleko, ja wolę kwaśną śmietanę. Nadaje ziemniakom ostrzejszy smak.
4. Całość dokładnie mieszam i rozcieram na krem. Masa szybko uzyskuje odpowiednią, gładką konsystencję.
5. Puree jest gotowe. Można je polać sosem, posypać koperkiem lub kolendrą. Co kto lubi, co kto ma. Najlepsze jest jeszcze gorące puree z dobrym mięsem i rzecz jasna surówką. Palce lizać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz