środa, 11 września 2013

Dieta w czasie karmienia piersią - kilka patentów

Zanim urodziłam Piotra, jadłam, co chciałam. Świadoma tego, że za chwilę będę zmuszona wyciąć ze swego jadłospisu sporo produktów, "na zapas" wcinałam owoce i przeróżne wyszukane smakołyki.

Początek karmienia piersią oznaczał rozstanie z mocno doprawionymi zupami pomidorowymi, smażonym mięsem, pyszną grochówką czy kruchym kalafiorem. Pożegnałam śliwki, surowe warzywa. Zapomniałam o doskonałej duszonej kapuście, o świeżej nie wspominając.

Lista produktów, które musiałam wyeliminować z menu, jest bardzo długa. Pomna złych doświadczeń z dwiema starszymi córkami, które cierpiały na skazę białkową, postanowiłam - zgodnie z sugestią położnej - na 3 miesiące zrezygnować zupełnie z nabiału. Każdego dnia muszę uzupełniać dietę wapnem - neonatolog, który badał dziecko po wyjściu ze szpitala, stwierdził, że powinnam w tym czasie przyjmować każdego dnia 1000 mg wapna. Co staram się robić popijając rozpuszczalne wapno w tabletkach.

Na początku było mi trudno zorganizować się w kuchni tak, abym i ja, i reszta rodziny była zadowolona. Z czasem doszłam do wprawy - odkryłam kilka patentów na szybkie dania dla karmiącej mamy. Takie dania, które sycą, mają dużo białka i nie są uciążliwe w przygotowaniu.

1. Każdego wieczoru wyjmuję z zamrażarki filet albo udko z kurczaka. Bywa, że jest to golonka z indyka lub szynka wieprzowa. Na tej bazie następnego ranka gotuję pożywny wywar z dużą ilością marchewki, pietruszki, selera. Ostatnio zaczęłam dodawać trochę pora. Na razie nie jem cebuli i nie dodaję jej do zupy.

2. Mięso, które ugotowało się w wywarze, kroję na kawałki i każdego dnia mam pożywną, sycącą na dłuższy czas zupę. Dodaję do niej
- ryż
albo
- kaszę jęczmienną
- kaszę jaglaną
- kaszę mannę
-  albo ziemniaki

Niekiedy robią lekką pomidorówkę z niewielką ilością koncentratu, nie dodaję jednak śmietany.

3. Drugie danie to najczęściej mięsa duszone albo pieczone. Zdarza się, że używam do tego części mięsa, które przeznaczyłam na zupę. Dobrym pomysłem jest zrobienie sobie pulpetów z mielonego mięsa, które gotuje się w bulionie - można je jeść przez dwa dni (jeśli oczywiście szybko schłodzimy je w lodówce).

4. Brak owoców rekompensuję sobie jabłkami, morelami i brzoskwiniami, które rozgotowuję w garnku. Wiem - dla kogoś, kto wcina świeże owoce taki mus może się okazać mało atrakcyjny. Ale gdy nie można sobie pozwolić na surowe szaleństwo, uduszone owoce z cukrem trzcinowym są doskonałą alternatywą.

5. Śniadania urozmaicam sobie często szykując różne potrawy z jajek. Jajecznicę robię na kilka sposobów, tak, żeby się nie znudziła. Raz dodaję szynkę, innym razem bazylię i lubczyk, czasem szykuję omleta, niekiedy smażę jajko sadzone i zjadam je z natką pietruszki (albo szpinakiem - z tym jednak nie przesadzam, zauważyłam, że Piotruś nie przepada za tą zieleniną, czego dowodem jest lekka niestrawność).

6. Na deser zjadam często ryż albo kaszę jaglaną z obiadu połączoną z owocami. Dobrze smakuje także kasza gryczana z olejem lnianym. Ja nie potrzebuję do niej nic więcej.

7. Jedyne warzywa, jakie teraz jem, to marchew, pietruszka, seler, buraczki ćwikłowe i ziemniaki oraz sporadycznie świeży szpinak duszony na maśle. Buraczki gotuję prawie każdego dnia - pokrojone w plastry sprawdzają się jako dodatek do mięsa czy wędliny na kolację.

8. Mięsa z obiadu wykorzystuję jako dodatek do kanapek. Pieczone filety, schab czy szynka doskonale zastępują wędliny. Te ostatnie jadam bardzo rzadko, trudno mi trafić na naprawdę dobry wyrób.

Organizując sobie (i rodzinie) codzienne obiady, doszłam do wniosku, że jest jedna rada na to, by wszystko przebiegało sprawnie i każdy dostawał posiłek na czas. Najwięcej produktów trzeba przygotować rano i przed południem. Gdy ugotuje się wywar, ryż czy ziemniaki i nastawi mięso do pieczenia, potem nie trzeba się martwić, że burczy w brzuchu, a w garnkach ciągle pusto. Lepiej więc wstać godzinę wcześniej, żeby po południu cieszyć się wolną chwilą dla siebie;)




Zupa z kurczakiem - ugotowana z dużą ilością marchewki, pietruszką, selerem. Posypana natką.


1 komentarz:

Anna Barańska pisze...

Bardzo ciekawie to zostało opisane.