Bez śmietany, bez mąki. Bez kości i mięsa. Wegetariańska. Mocna, rozgrzewająca.
Potrzebujemy
Dużo jarzyn:
3-4 marchewki
2 pietruszki
1/3 dużego selera
gałązkę selera naciowego
3-4 cebule (opalone na ogniu)
kawałek pora
olej - około 6 łyżek, 2 łyżki masła
dobry koncentrat pomidorowy (ja zawsze kupuję Pudliszki w kilogramowym słoju)
Dużo ziół:
Bazylia
Papryka słodka
Papryka ostra
Lubczyk
Tymianek
Rozmaryn
Pieprz ziołowy
Pieprz kolory
Imbir
Najpierw gotuję mocny wywar - do skrojonych warzyw dodaję olej i masło, dzięki którym wszystko, co trzeba, przechodzi do wywaru i w nim się rozpuszcza. Wywar gotuję na bardzo małym ogniu około 2 godzin. Po takim czasie wywar jest esencjonalny, warzywa wygotowane. Przecedzam bulion.
W misce mieszam koncentrat pomidorowy z ziołami. Solę. Dodaję trochę gorącego bulionu, mieszam i łączę z wywarem.
Doprawiam sola i cukrem.
Najczęściej podaję z grubymi kluskami. Zupa jest też świetna z łazankami naleśnikowymi.
piątek, 4 listopada 2011
czwartek, 3 listopada 2011
Zanim uleci klimat - zdjęcia listopadowe
W tym roku dzień Wszystkich Świętych był szczególnie piękny. Pogoda dopisała. Drzewa się złociły, melancholia snuła się po ulicach.
I cmentarzach.
W Lublinie na Lipowej jak co roku tłumy.
W poniedziałek poszłam sprzątać rodzinny grób. Uwieczniłam przemijanie.
I cmentarzach.
W Lublinie na Lipowej jak co roku tłumy.
W poniedziałek poszłam sprzątać rodzinny grób. Uwieczniłam przemijanie.
Etykiety:
aniołki,
Chrystus,
Dzień Zaduszny,
fotki,
groby,
krzyże cmentarne,
Lipowa,
nagrobki,
obrazy,
przemijanie,
Wszystkich Świętych,
Zaduszki,
zdjęcia
niedziela, 30 października 2011
Kawiarnia Pokrzywa w Lublinie - warto tam pójść na kawę
Korzystając ze słonecznej soboty zafundowałam sobie wczoraj spacerek po Lublinie. Najpierw odstawiłam córkę na urodziny, które kolega z klasy zorganizował w multipleksie. O tym napiszę w innym poście - myślę, że warto.
Ja tymczasem z młodszą córką opuściłam przybytek konsumpcji i wyszłam na ulice.
Idąc Krakowskim Przedmieściem pomyślałam, że fajnie byłoby napić się dobrej kawy. Córka miauczała, że jest głodna. Do Chmielewskiego było jeszcze daleko, skręciłam więc w ulicę Krótką.
Przez zupełny przypadek wylądowałam w małej kawiarence Pokrzywa.
Spodobał mi się wystrój - staranny, niepowtarzalny. Na ścianach obrazy - rodzaj małej galerii. Kilka naprawdę udanych olejów i kolaże z fotografii. Obok wielki menu na niebieskiej ścianie. Dobry pomysł.
Chciałam wybrać córce jakieś słodycze, niestety ciastka nie były "tegodniowe". I to uznaję za największy minus - wolałabym dostać świeżą szarlotkę, niż cieszyć się ciastem z poprzedniego dnia.
Zdecydowałam się na kruche ciastka z bakaliami, które są reklamowane jako dodatek do kawy. Dla córki zamówiłam herbatę owocową, sama poprosiłam o espresso.
Pani zapytała jeszcze czy wolę kawę z mieszanki o większej mocy, czy raczej słabszą. Wybrałam mocną.
Dostałam naparstek wspaniałej kawy, do niej wodę w kieliszku. Herbata córki to ekspresowa Dilmah. Smaczna, ale zawsze tylko ekspresowa. Na stoliku stał biały cukier, można było wziąć także miód oraz cukier trzcinowy.
Rewelacją okazały się kruche ciastka z rodzynkami. Krojone w duże trójkąty smakowały masłem. Były pyszne, naprawdę jak domowe.
Ceny przystępne, za całość zapłaciła 17 złotych. Obsługa miła. Wdałam się w sympatyczną pogawendkę z panią, która poleciła mi jeszcze jeden lokal właścicieli Pokrzywy. Ponoć można tam poczytać książki, a nawet pobujać się w hamaku:)
Z tego, co znalazłam z sieci, wynika, że właściciele Pokrzywy przywiązują naprawdę dużą wagę do podawanej u siebie w lokalu kawy. Moja była faktycznie wyśmienita, podczas następnej bytności w okolicach Krótkiej na pewno zjawię się w Pokrzywie, by spróbować kolejnej kawy.
Zatem - polecam Pokrzywę. Warto tam wpaść na kawkę!
Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Pokrzywy.
FOTO: Wojtek Kornet, strona Pokrzywa.eu
Ja tymczasem z młodszą córką opuściłam przybytek konsumpcji i wyszłam na ulice.
Idąc Krakowskim Przedmieściem pomyślałam, że fajnie byłoby napić się dobrej kawy. Córka miauczała, że jest głodna. Do Chmielewskiego było jeszcze daleko, skręciłam więc w ulicę Krótką.
Przez zupełny przypadek wylądowałam w małej kawiarence Pokrzywa.
Spodobał mi się wystrój - staranny, niepowtarzalny. Na ścianach obrazy - rodzaj małej galerii. Kilka naprawdę udanych olejów i kolaże z fotografii. Obok wielki menu na niebieskiej ścianie. Dobry pomysł.
Chciałam wybrać córce jakieś słodycze, niestety ciastka nie były "tegodniowe". I to uznaję za największy minus - wolałabym dostać świeżą szarlotkę, niż cieszyć się ciastem z poprzedniego dnia.
Zdecydowałam się na kruche ciastka z bakaliami, które są reklamowane jako dodatek do kawy. Dla córki zamówiłam herbatę owocową, sama poprosiłam o espresso.
Pani zapytała jeszcze czy wolę kawę z mieszanki o większej mocy, czy raczej słabszą. Wybrałam mocną.
Dostałam naparstek wspaniałej kawy, do niej wodę w kieliszku. Herbata córki to ekspresowa Dilmah. Smaczna, ale zawsze tylko ekspresowa. Na stoliku stał biały cukier, można było wziąć także miód oraz cukier trzcinowy.
Rewelacją okazały się kruche ciastka z rodzynkami. Krojone w duże trójkąty smakowały masłem. Były pyszne, naprawdę jak domowe.
Ceny przystępne, za całość zapłaciła 17 złotych. Obsługa miła. Wdałam się w sympatyczną pogawendkę z panią, która poleciła mi jeszcze jeden lokal właścicieli Pokrzywy. Ponoć można tam poczytać książki, a nawet pobujać się w hamaku:)
Z tego, co znalazłam z sieci, wynika, że właściciele Pokrzywy przywiązują naprawdę dużą wagę do podawanej u siebie w lokalu kawy. Moja była faktycznie wyśmienita, podczas następnej bytności w okolicach Krótkiej na pewno zjawię się w Pokrzywie, by spróbować kolejnej kawy.
Zatem - polecam Pokrzywę. Warto tam wpaść na kawkę!
Wszystkie zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony Pokrzywy.
FOTO: Wojtek Kornet, strona Pokrzywa.eu
Subskrybuj:
Posty (Atom)