wtorek, 2 sierpnia 2011

A w ogródku... mieczyki

Nawóz spod przepiórek, czyli dosadnie rzecz ujmując przepiórcze kupki zdały egzamin. Tego lata w ogródku zieleń buja i szaleje.

Z pewnością jest to zasługa niemal monsunowych deszczy, które przez większość lipca padały z nużącą regularnością, ale i ptaszki znajomego mają swój udział we florystycznym sukcesie Pani Domu.

Dziś rozwinął się pięknie fioletowy okaz mieczyka. Pierwszy był bladoróżowy, delikatny, świeży. Ten jest dostojny i poważny.

I wielce uroczy:)


poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Pieczony rostbef wołowy

Wołowina to dla mnie mięso-niespodzianka.

W przeciwieństwie do wieprzowiny czy drobiu, dania przygotowane z wołowiny za każdym razem zaskakują mnie pozytywnie fantastycznym smakiem i świetną strukturą. A wszystko robi się właściwie samo...

Dziś przepis na wspaniały obiad, w dodatku robiony szybko i bez nadmiernych ceregieli.



Potrzebujemy:

ładny kawałek rostbefu
sól pieprz
ocet
ewentualnie słonina, choć wcale nie jest konieczna, zwłaszcza, jeśli mięso jest dość tłuste.


Jak przygotować?

Banalnie. Umyte mięso nacieramy solą i pieprzem. Nakłuwamy włókna ostrym nożem lub specjalnym szpikulcem do mięsa. Można naszpikować mięso kawałkami słoniny, choć nie jest to konieczne. Zlewamy gorącym octem i zostawiamy pod przykryciem na godzinę.

Po tym czasie wkładamy porcję do rozgrzanego piekarnika i pieczemy - w zależności od wielkości kawałka (1 kilogram około godziny).

Upieczony rostbef to niebo w gębie. Ja podałam pieczeń z ryżem oraz z surówką z czerwonej kapusty. Polecam!