wtorek, 14 lipca 2015

Dobra fryzjerka. Na taką dziś trafiłam

Takiego "posiedzenie" w salonie fryzjerskim chyba jeszcze nie miałam. No nie - miałam razm. To było wiele lat temu ;) gdy szykowałam się do ślubu. Panie kręciły mi wtedy loki, upinały włosy. Trwało to pewnie dłużej, niż dzisiejsze strzyżenie. Ale to był szczególny moment.

Zazwyczaj podcinanie włosów trwa u mnie ok. pół godziny. Mam gęstą czuprynę i kolejnym partiom trzeba poświęcać sporo uwagi. Dziś jednak trafiłam na fryzjerkę - perfekcjonistkę. Na jej fotelu siedziałam godzinę. Az ścierpła mi pupa i zaschło w gardle.



Roy Lichtenstein



Pani była młodziutka, energiczna i małomówna. Skupiona na swojej pracy. Precyzyjna, dokładna. Była też wymagająca - często przywoływała mnie do porządku, gdy zaczynałam się wiercić.

Swoją robotę wykonała fantastycznie. Każdy włosek idealnie podcięty. Wszystko leży jak należy. Na początku strzyżenia powiedziałam, że ufam jej intuicji. Nie zawiodłam się. Z długością trafiła w dziesiątkę. Ze stopniowaniem cieniowania również.

Ideał.

I tak sobie pomyślałam. Pani fryzjerka. Stylistka fryzur - mówiąc ładniej. Zawód jak każdy inny. Dość powszechny.

Ale...

Gdyby tak wszyscy przykładali się do swojej roboty jak ta pani, naprawdę wszystko wyglądałoby tak, jak moje włosy. Uporządkowane. Ładne.

Tajemnica sekretu tej pani tkwi w tym, do czego się przyznała, gdy spytałam ją, czy lubi swoją pracę.

- Tak - odpowiedziała bez chwili namysłu. Z pełnym przekonaniem.

W sumie nie musiałam pytać. Było widać, że lubi to, co robi. Czego Wam życzę.

I sobie też:)

Fot. Pinterest



poniedziałek, 13 lipca 2015

Jak tanio upiększyć mieszkanie? Mój sposób - piękno z odzysku.

W świecie, w którym można mieć wszystko, zaraz, teraz od ręki, już, na tony, grozi nam zakopanie się w rzeczach.

Kupujemy za dużo, za często. Niepotrzebnie. Bo lubimy, bo ładne, bo się przyda.

Piąty zestaw serwetek, trzecia lampa, kolejna para butów (choć te z poprzedniego sezonu jeszcze zupełnie przyzwoite).

Rzeczy tracą smak, tracą duszę. Są z nami na moment, potem gdzieś je upychamy, sięgamy po następne.

Moim remedium na bezduszność rzeczy jest szukanie skarbów w second handach. Wybieram starannie. Nie na wagę, nie na ilość. Szukam rzeczy, które w stu procentach będą moje. Po latach tułaczki znajdą przystań w moim pokoju, na moim stole.

Ostatnio w jednym z magazynów znalazłam kilka świetnych naczyń. Między innymi ten prosty, delikatny wazon z cienkiego szkła.

Jest lekki i kruchy. Dokładnie tak, jak białe kwiatki, które rosły przy drodze.

Tak, to zdecydowanie moja słabość. Szukanie kwiatów w rowach i wprowadzanie ich w nowy wymiar. Przepyszne róże, strojne piwonie nie mają szans w rywalizacji z drobnym kwieciem zerwanym przy drodze.




Kwiatki zebrane przy drodze. Za darmo:)



Wazon, 2 zł