sobota, 2 listopada 2013

Zupa z dyni (banalnie prosta i pikantna)



Dynię można lubić, można jej też nienawidzieć. Dość mdły smak jest problematyczny dla wielu osób. Owszem, smakosze przekonują, że z dyni można zrobić dokładnie WSZYSTKO. Ale trzeba przy tym pamiętać o naprawdę dobrym doprawieniu potrawy.

Co zatem lubi dynia?

Pieprz
Gałkę muszkatołową
Imbir
Cytrynę

Ostry ser też lubi

W ogóle - służy jej to, co pikantne, bo ona sama taka nijaka;)

Moja zupa nie mogła być nijaka, bo gotuję dla męża. Ten mówi, że zje wszystko, ale ja wolę usłyszeć po obiedzie hasło "to było dobre!" niż zobaczyć tylko pusty talerz odstawiony do zlewu.


Na pikantną zupę z dyni potrzebujemy:

pół dużej dyni
jarzyny na wywar: marchew, pietruszka, seler, cebula, kawałek pora
przyprawy: sól, pieprz, cukier trzcinowy, imbir, gałka muszkatołowa
prażone ziarna: słonecznik, dynia, siemię lniane, sezam. 

  • Dynię myję, wydrążam nasiona, wstawiam do piekarnika nagrzanego do temp. ok. 180 stopni. Piekę ze skórką.
  • Warzywa obieram, gotuję z nich mocny wywar (dodaję ok. 5 łyżek oleju rzepakowego)
  • Gdy dynia jest mięciutka i ostudzona, zdejmuję skórkę, kroję na kawałki.
  • Dynię wrzucam do wywaru, miksuję
  • Doprawiam zupę dużą ilością imbiru i gałki plus reszta przypraw
  • Podaję z ostrym serem (parmezan lub ser w tym typie), grzankami i prażonymi na małej ilości oleju nasionami









wtorek, 29 października 2013

Pieczone warzywa - przepis z magazynu SHAPE


A co tam! Zdjęcia są tak fajne, że wrzucę aż 16;)



 Co  my tu mamy? Mamy ziemniaki, dynię, cukinię, marchew, pietruszkę i cebulę...


...Ziemniaki muszą być pieczone w folii, nie upieką się z innymi warzywami. Resztę warzyw piekłam na papierze do pieczenia, odkryte...


...przepis na pieczone warzywa korzeniowe znalazłam w listopadowym magazynie "Shape". Ja dodała, jeszcze dynię i cukinię...



...odkryłam przy okazji, że pieczona pietruszka smakuje bosko;)
 

 ...a w domu zapachniało grillem:)




















piątek, 20 września 2013

Zapiekanka z ziemniaków i boczku



W chłodniejszy dzień - taki, jakich teraz będzie coraz więcej - sprawdzi się na obiad lub kolację prosta zapiekanka. Można o niej śmiało powiedzieć "chłopska", bo wśród składników nie znajdziemy żadnych wyszukanych produktów. Ot, ziemniaki, ogórki kiszone i boczek. Siermiężnie? Niekoniecznie. Dobrze doprawiona zapiekanka posmakuje nawet wybrednym podniebieniom.

Składniki:
6 dużych ziemniaków
3 ugotowane na twardo jajka
2 duże ogórki kiszone
6 plastrów wędzonego boczku (może być też dobra, na przykład podsuszana kiełbasa)
2 marchewki

tymianek
rozmaryn
czerwona papryka w proszku
sól
pieprz

śmietana
koncentrat pomidorowy




Do naczynia żaroodpornego wlewam trochę oleju. Ugotowane ziemniaki kroję w plastry, układam je na dnie naczynia. Posypuję tymiankiem i pieprzem. Przygotowuję sos - mieszam filiżankę śmietany z 3 łyżeczkami czerwonej papryki w proszku i 2 łyżkami koncentratu pomidorowego. Polewam sosem ziemniaki.

Boczek kroję w plastry, smażę, aż zrobi się chrupki. Układam z niego warstwę na ziemniakach. Kolejno nakładam pokrojone jajka i ogórki kiszone, potem podduszoną na maśle marchewkę. Na koniec daję resztę ziemniaków i znów posypuję ziołami oraz zalewam resztą sosu.

Zapiekam przez 1/2 godziny w piekarniku, w temp. ok. 150 stopni.

Przed podaniem całość można wymieszać. Zwłaszcza wtedy, gdy śmietana jest bardzo gęsta i sos nie przeniknął do całej zapiekanki.







wtorek, 17 września 2013

O tym, jak zachęciłam córkę do sprzątania...

Każda mama zna ten ból - bałagan w dziecięcym pokoju. Wydaje się, że kiedy dziecko (córka) będzie starsze, postara się zadbać o porządek.

No cóż, czasem faktycznie się stara.

Najczęściej jednak trzeba tysiąc razy powtarzać, prosić i grozić, żeby pokój przestał być magicznym składowiskiem różnych, czasem zupełnie niepotrzebnych rzeczy, umieszczanych przypadkowo gdzie popadnie.

Moja 10,5 letnia córka lubi sprzątać od czasu do czasu. Odkryłam, że do porządkowania pokoju i dbania o czystość na biurku, na półkach i na komodach, zachęcają ją pachnące środki czystości. Ładna ściereczka, nowy, pachnący spray do czyszczenia mebli.

- Mamo, on robi taką fajną piankę! - stwierdziła zadowolona córka, gdy wypróbowała nową piankę do mebli. Wypucowała wszystkie półki, odkurzyła każdy zakamarek. Teraz sprząta co 2 dni.

Mam tylko nadzieję, że za tydzień pianka i ładny zapach nie znudzą się jej i że porządki nie przejdą do historii. Wtedy przyjdzie mi pewnie szukać nowych pomysłów na zmobilizowanie jej do pucowania pokoju;)








Nawet 10-letnia panna ulegnie zapewne czarowi takiego futrzaka:) Fajny pomysł na urozmaicenie nudy w czasie wycierania kurzu:)



Ta rękawica też wydaje się ciekawym pomysłem:




środa, 11 września 2013

Dieta w czasie karmienia piersią - kilka patentów

Zanim urodziłam Piotra, jadłam, co chciałam. Świadoma tego, że za chwilę będę zmuszona wyciąć ze swego jadłospisu sporo produktów, "na zapas" wcinałam owoce i przeróżne wyszukane smakołyki.

Początek karmienia piersią oznaczał rozstanie z mocno doprawionymi zupami pomidorowymi, smażonym mięsem, pyszną grochówką czy kruchym kalafiorem. Pożegnałam śliwki, surowe warzywa. Zapomniałam o doskonałej duszonej kapuście, o świeżej nie wspominając.

Lista produktów, które musiałam wyeliminować z menu, jest bardzo długa. Pomna złych doświadczeń z dwiema starszymi córkami, które cierpiały na skazę białkową, postanowiłam - zgodnie z sugestią położnej - na 3 miesiące zrezygnować zupełnie z nabiału. Każdego dnia muszę uzupełniać dietę wapnem - neonatolog, który badał dziecko po wyjściu ze szpitala, stwierdził, że powinnam w tym czasie przyjmować każdego dnia 1000 mg wapna. Co staram się robić popijając rozpuszczalne wapno w tabletkach.

Na początku było mi trudno zorganizować się w kuchni tak, abym i ja, i reszta rodziny była zadowolona. Z czasem doszłam do wprawy - odkryłam kilka patentów na szybkie dania dla karmiącej mamy. Takie dania, które sycą, mają dużo białka i nie są uciążliwe w przygotowaniu.

1. Każdego wieczoru wyjmuję z zamrażarki filet albo udko z kurczaka. Bywa, że jest to golonka z indyka lub szynka wieprzowa. Na tej bazie następnego ranka gotuję pożywny wywar z dużą ilością marchewki, pietruszki, selera. Ostatnio zaczęłam dodawać trochę pora. Na razie nie jem cebuli i nie dodaję jej do zupy.

2. Mięso, które ugotowało się w wywarze, kroję na kawałki i każdego dnia mam pożywną, sycącą na dłuższy czas zupę. Dodaję do niej
- ryż
albo
- kaszę jęczmienną
- kaszę jaglaną
- kaszę mannę
-  albo ziemniaki

Niekiedy robią lekką pomidorówkę z niewielką ilością koncentratu, nie dodaję jednak śmietany.

3. Drugie danie to najczęściej mięsa duszone albo pieczone. Zdarza się, że używam do tego części mięsa, które przeznaczyłam na zupę. Dobrym pomysłem jest zrobienie sobie pulpetów z mielonego mięsa, które gotuje się w bulionie - można je jeść przez dwa dni (jeśli oczywiście szybko schłodzimy je w lodówce).

4. Brak owoców rekompensuję sobie jabłkami, morelami i brzoskwiniami, które rozgotowuję w garnku. Wiem - dla kogoś, kto wcina świeże owoce taki mus może się okazać mało atrakcyjny. Ale gdy nie można sobie pozwolić na surowe szaleństwo, uduszone owoce z cukrem trzcinowym są doskonałą alternatywą.

5. Śniadania urozmaicam sobie często szykując różne potrawy z jajek. Jajecznicę robię na kilka sposobów, tak, żeby się nie znudziła. Raz dodaję szynkę, innym razem bazylię i lubczyk, czasem szykuję omleta, niekiedy smażę jajko sadzone i zjadam je z natką pietruszki (albo szpinakiem - z tym jednak nie przesadzam, zauważyłam, że Piotruś nie przepada za tą zieleniną, czego dowodem jest lekka niestrawność).

6. Na deser zjadam często ryż albo kaszę jaglaną z obiadu połączoną z owocami. Dobrze smakuje także kasza gryczana z olejem lnianym. Ja nie potrzebuję do niej nic więcej.

7. Jedyne warzywa, jakie teraz jem, to marchew, pietruszka, seler, buraczki ćwikłowe i ziemniaki oraz sporadycznie świeży szpinak duszony na maśle. Buraczki gotuję prawie każdego dnia - pokrojone w plastry sprawdzają się jako dodatek do mięsa czy wędliny na kolację.

8. Mięsa z obiadu wykorzystuję jako dodatek do kanapek. Pieczone filety, schab czy szynka doskonale zastępują wędliny. Te ostatnie jadam bardzo rzadko, trudno mi trafić na naprawdę dobry wyrób.

Organizując sobie (i rodzinie) codzienne obiady, doszłam do wniosku, że jest jedna rada na to, by wszystko przebiegało sprawnie i każdy dostawał posiłek na czas. Najwięcej produktów trzeba przygotować rano i przed południem. Gdy ugotuje się wywar, ryż czy ziemniaki i nastawi mięso do pieczenia, potem nie trzeba się martwić, że burczy w brzuchu, a w garnkach ciągle pusto. Lepiej więc wstać godzinę wcześniej, żeby po południu cieszyć się wolną chwilą dla siebie;)




Zupa z kurczakiem - ugotowana z dużą ilością marchewki, pietruszką, selerem. Posypana natką.


środa, 4 września 2013

Słonecznikami jesień się zaczyna

Pewnie dlatego, że urodziłam się we wrześniu uwielbiam ten miesiąc. Kocham przełamanie lata i jesieni - pierwsze zimne poranki i chłodne wieczory, rdzę na liściach i stalowe niebo.

Kocham też wszystkie barwy, które w tym czasie pstrzą ogrody. Złote słoneczniki i purpurowe igiełki astrów, koralowe owoce jarzębiny, żółtą nawłoć.

Dziś był spacer, z którego przyniosłam dwa piękne wrzosy w doniczkach oraz symboliczny bukiet - kwiaty topinambura.

Pachnie jesienią.





poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Mama chce pracować

Zaczęło się już na sali, na którą trafiłam po urodzeniu synka. W ruch poszły telefony, smartfony i tablety. Okazało się, że spora grupa mam zarabia dzięki pracy w internecie. A że dzieci spały jeszcze dużo i chętnie, mamy w wolnych chwilach zajmowały się serfowaniem po sieci, sprawdzaniem, jak działają ich biznesy i czy wszystko chodzi jak w zegarku, gdy ich zabrakło.

To było nowe doświadczenie - kiedy 10 i 8 lat temu rodziłam córki, nikomu nie śniło się, żeby na sali przeglądać internet i zwyczajnie pracować. Tym razem jedna z pań wykonywała nawet telefony ze swego łóżka - non stop chciała trzymać rękę na pulsie.





Ja też zmieniłam swoje podejście. Dekadę temu zostawiłam fajną, choć bardzo czasochłonną pracę, żeby dłużej karmić dziecko piersią i towarzyszyć mu w pierwszych latach życia. Potem znalazłam inną pracę, tej - w dzisiejszych okolicznościach - nie zamierzam odpuścić.

Już w pierwszy miesiąc po urodzeniu planuję i rozmyślam, jak sobie da radę rodzina, gdy wrócę do moich zajęć.

I wcale nie jest tak, że kolejne dziecko uznałam za wymagające mniej uwagi. Dziś myślę o pieniądzach, ale i o swoich pasjach. Wiem, jak bardzo macierzyństwo potrafi zamknąć w pewnych ramach, odciąć od świata i ludzi - taka jest okrutna prawda. Wywalczyłam sobie coś przez ostatnie lata i nie chcę z tego zrezygnować - wiem, że wiele matek podejmuje podobne decyzje.

Wiele zawdzięczamy internetowi. Zdalna praca to rewelacyjne wyjście w sytuacji, gdy chcesz być w domu, czuwać nad dzieckiem, a jednocześnie chcesz pracować i mieć kontakt ze światem.

Gdyby nie internet, byłoby to bardzo trudne.

Mamy są więc dziś w znacznie lepszej sytuacji, niż kilka lat temu. Jeśli chcą pracować w domu, mają na to duże szanse. Potrzeba tylko dyscypliny i dobrej organizacji czasu.

A tego kobietek spod znaku panny nie trzeba uczyć;)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Parabeny w chusteczkach dla dzieci

Sporo się ostatnio mówi o ryzyku, jakie niesie za sobą stosowanie kosmetyków z zawartością parabenów. 

Parabeny to konserwanty, które przedłużają życie kosmetyków, są to estry kwasu parahydroksybenzoesowego. Znajdują się nie tylko w kosmetykach, ale także w produktach spożywczych - ciastach, sokach owocowych, mrożonkach i dżemach.

I chociaż niektórzy eksperci uspokajają, że ilość tych konserwantów jest na tyle niewielka, że nie zagraża naszemu zdrowiu, czerwona lampka zapala się wtedy, gdy widzę parabeny w składzie kosmetyków dla dzieci.

Uważnie czytam etykiety - ostatnio w domu pojawiło się kilka paczek chusteczek dla dzieci, które stosujemy do wycierania pupy czy rączek. Okazuje się, że sporo tych chustek zawiera masę konserwantów. Te oczywiście już nie pojawią się w moim domu. Wybiorę bezpieczniejsze chusteczki, głównie będą to kosmetyki dla alergików - ich producenci podkreślają, że chusteczki nie zawierają alkoholu, parabenów i substancji zapachowych. O to mi właśnie chodzi.

Spośród 4 paczek chustek, których używałam do tej pory, 2 zawierają parabeny. To chusteczki Dada oraz Bobini (te są przeznaczone dla dzieci powyżej miesiąca, odpadły więc w przedbiegach).

Nie mają parabenów chustki Kindii marki Cleanic oraz kupione w Lidlu chusteczki Toujours. Na te ostatnie zdecyduję się na dłuższą metę. Opakowanie zawiera 80 sztuk, chustki nie pachną i nie drażnią, mają w składzie wyciąg z aloesu, a lista składników jest dość krótka.

Z tego, co czytałam, wolne od parabenów są także chusteczki Nivea. 

Tym "wzbogaconym" konserwantami podziękuję - jest w czym wybierać.


 

piątek, 16 sierpnia 2013

Rumień toksyczny noworodków - jak go pokonać?

Zaczęło się już w szpitalu, to była chyba druga doba po urodzeniu synka. Na jego ciele pojawiły się czerwone plamki, na których potem wykwitły białe krostki.
 
Położna oznajmiła, że dziecko cierpi na rumień toksyczny noworodków - zaleciła kupno emolientu i kąpiele w roztworze fioletu gencjany. Musiałam też szybko zastąpić szpitalne ciuszki malucha własnymi, wypranymi w delikatnym proszku dla dzieci.

Trądzik noworodkowy - inaczej rumień toksyczny noworodków – jest częstą choroba skóry, występuje w 2-3 dobie prawie u połowy noworodków urodzonych o czasie. Zazwyczaj ma łagodny przebieg i ustępuje samoistnie.
 
Kurację rozpoczęłam w szpitalu - najpierw do wody dolewałam polecanego przez położne emolientu. Potem mąż kupił w aptece emulsję natłuszczającą do kąpieli dermatologicznej. To produkt marki Ocanic z serii, którą polubiłam już w czasie ciąży (moje córki mają skłonności do alergii, myją kosmetykami Oillan włosy i całe ciało, a efekty są zadowalające).

Po powrocie do domu podczas każdej kąpieli do wody lałam właśnie tę emulsję. Trądzik u malca zaczął zanikać, a po 2-3 dniach skóra była czysta, bez śladu krostek czy plamek.
 
Teraz stosuję emulsję profilaktycznie. Skóra synka jest nawilżona i zdrowa. Nie pojawiają się żadne wypryski ani plamki.


Sprawdzony, polecony;)



wtorek, 13 sierpnia 2013

Dobry laktator

W moim domu pojawił się nowy człowiek. Malutki i wymagający. Do tego stopnia, że nawet mleko mamy okazało się dla niego zbyt ciężkostrawne. Ponieważ dokucza mu żółtaczka, gotuję mleko, żeby wspomóc powrót do formy małego człowieka.

Jeszcze podczas pobytu w szpitalu poprosiłam męża o wyszukanie łatwego w obsłudze i dobrego odciągacza. Mąż spisał się na szóstkę - kupił mi sprytne, małe cudeńko, które działa szybko i bez zastrzeżeń. Odciąganie nie boli, mleko spływa błyskawicznie, po kilku minutach działania mam mleko na jedno karmienie - w moim przypadku ok. 60 ml.

Laktator Tommee Tippee ma sporo plusów - jest mały, poręczny i nieskomplikowany. Łatwo się rozkręca i montuje, można go szybko umyć. Z buteleczki, do której ściągam mleko, mały pije chętnie i sprawnie. Smoczek pasuje mu idealnie - nie rezygnuje z piersi, ale i do butelki podchodzi z entuzjazmem.

Cena tego odciągacza też jest zachęcająca - oczywiście najlepiej znaleźć dobrą ofertę w sieci.

Polecam mamom. Będziecie zadowolone.


czwartek, 18 lipca 2013

Spaghetti z szynką wędzoną na zimno i suszonymi pomidorami

Mamy upał - ciężkie sosy niezbyt się sprawdzają na moim stole. Dlatego dziś makaron w lekkim, choć niezwykle aromatycznym towarzystwie.

Spaghetti z suszonymi pomidorami, kaparami, oliwkami, mozzarellą i szynką wędzoną na zimno. Posypane parmezanem, doprawione lubczykiem.


 






SKŁADNIKI:

Opakowanie spaghetti
2-3 ząbki czosnku
Słoik pomidorów suszonych 
Kilka kaparów
Filiżanka czarnych oliwek
Mała mozzarella
Opakowanie szynki schwarzwaldzkiej (całkiem niezłą można kupić w Lidlu) lub parmeńskiej
Parmezan 

WYKONANIE:

Wszystko robi się błyskawicznie. Makaron gotujemy al dente, przelewamy chłodną wodą.

Czosnek kroimy w kostkę. Na patelnię wylewamy sporo oleju z ziołami, w którym zamoczone były wcześniej suszone pomidory. Wrzucamy czosnek, wydobywamy aromat na bardzo małym ogniu.

Kroimy szynkę. Wrzucamy ją na oliwę z czosnkiem.

Kroimy pomidory, kapary i oliwki. Gdy szynka lekko się obsmaży, wrzucamy je na patelnię.

Smażymy przez chwilę, starannie mieszając. Pamiętamy o bardzo małym ogniu pod patelnią.

Gdy sos jest gotowy, wrzucamy na patelnię pokrojoną mozzarellę i makaron. Dokładnie mieszamy.

Przed podaniem posypujemy parmezanem.

Jest pysznie!





czwartek, 27 czerwca 2013

Gulasz z indyka i lekka sałatka z roszponki

Obiad na balkonie - bo nie ma upału, a jest na tyle ciepło, że można odpocząć między kolejnymi wyzwaniami dnia.

Dziś gulasz z indyka - dokładnie z polędwiczek indyczych. Z młodą marchewką, papryką i selerem. A do tego lekka sałatka z roszponki w sosie winegret.







Składniki:

3 polędwiczki z indyka (to wewnętrzne części piersi z indyka, w TESCO były ostatnio tańsze od całego fileta)

Marynata do mięsa:

Olej
Ocet  z jabłek albo winny, może być też balsamiczny
sól, pieprz, cukier
3 ząbki czosnku
kurkuma
słodka papryka

Sos do mięsa:

1 cebula
1 papryka
1 duża marchewka
nać młodego selera


Mięso oczyszczam z błon, kroję w kostkę i marynuję przez noc. Cebulę drobno siekam, marchew kroję w duże talarki, paprykę w kostkę. Siekam selera. Na patelnię z rozgrzanym olejem wrzucam warzywa, po chwili dodaję mięso. Mieszam, przykrywam, duszę ok. 25 minut na bardzo małym ogniu, na patelni o grubym dnie, by się nie przypaliło. Mieszam od czasu do czasu.

SAŁATKA Z ROSZPONKI

Umytą roszponkę osuszam, wrzucam na miskę. Dodaję pokrojonego w kostkę pomidora, garść pokrojonych oliwek, zalewam sosem winegret: 1/3 filiżanki oleju rzepakowego pomieszanego z lnianym (jest BARDZO zdrowy), sok z połówki cytryny, łyżka dobrej musztardy, łyżka miodu, sól, pieprz.

Do mięsa podałam też fasolkę szparagową i makaron.

Solidne porcje zniknęły z talerzy dzieciaków w imponującym tempie:)







środa, 26 czerwca 2013

Risotto z papryką i cukinią





Risotto powinno się dusić na głębokiej patelni lub w rondlu.
Być może.
Ja je zapiekam bez stresu i konieczności kontrolowania ilości płynu.
Wychodzi mi w-sam-raz. Nie ciapowate, nie suche. Mokre, ale niezbyt rzadkie.

Robię tak:

2 kubki ryżu do risotto lub parboiled
3 papryki
1-2 małe cukinie
cebula
3-4 ząbki czosnku
kawałek suchej kiełbasy
sos pomidorowy (ostatnio odkryłam re-we-la-cyj-ny sos z bazylią w Lidlu - w dużej butelce, aromatyczny, po prostu pyszny - fotka pod spodem)
4 łyżki koncentratu pomidorowego
olej
dużo słodkiej papryki w proszku
sól, pieprz, ewentualnie oregano, bazylia, lubczyk
ostry ser do posypania


W rondlu o grubym dnie gotuję 2 kubki wody - osolonej z łyżką oleju. Na wrzątek wrzucam kubek ryżu. Gotuję, aż będzie PRAWIE miękki. Ziarna się nie sypią, ale klei je reszta wody.

Kroję paprykę i cukinię. Cebulę posiekaną w kostkę podsmażam z pokrojoną kiełbasą i czosnkiem (daję go w całości).

W naczyniu żaroodpornym mieszam warzywa z cebulą i kiełbasą. Wrzucam ryż. Dodaję przyprawy, zalewam sosem (pół kubka na małe naczynie wystarczy), dodaję koncentrat.

Zapiekam ok. 10-15 minut - tak, żeby papryka była miękka, ale się nie "rozlazła".

Posypuję startym serem, z dodatkiem rukoli smakuje znakomicie.








I wspomniany sos - z Lidla: