piątek, 3 lutego 2012

Szybko, szpinak!

Świeże listki szpinaku były już bohaterem jednego z wpisów na blogu. Podałam wtedy przepis na prostą sałatkę z młodym szpinakiem i przepiórczymi jajkami (jestem szczęściarą, mam w rodzinie hodowcę przepiórek:)

Tym razem, jako że żołądki moich dzieci ciągle jeszcze dochodzą do formy po dramatycznych przejściach z grypą żołądkową, nie zdecydowałam się na podanie im surowych liści. Wrzuciłam je na masło, doprawiłam 2 ząbkami czosnku przeciśniętego przez praskę, pieprzem, sokiem z cytryny (dużo!) oraz solą i odrobiną cukru.




Dodatek do ryżu jaśminowego, który ożywił smak drugiego dania, powstał w 2 minuty. Te listki są tak delikatne, że rozpływają się w ustach. Dzieci zjadły bez szemrania, nawet młodsza córka, która stroni od ostrych smaków, pomieszała łodyżki z ryżem i bez skarg pożarła. Życzę Wam, żeby i Wasze dzieciaki tak lubiły zieleninę:)






Na wyprzedaży w Camaieu

Pewnie moje zakupy sprzed wielkich chorób (czyli sprzed dwóch tygodni) przeszłyby bez echa na blogu, gdyby nie fakt, że kupiłam dziś nową Claudię (to jeden z niewielu magazynów, które przynoszę do domu) i znalazłam w niej, w dziale moda/inspiracje  zestawienia ubrań i dodatków w kolorze czerwonego wina.

Nie bordo, raczej burgund, purpura, niemal fiolet.

Na ten właśnie kolor skusiłam się ostatnio buszując po wieszakach z przecenionymi bluzkami. Szukałam czegoś w miarę eleganckiego, ale niezbyt oficjalnego. Spodobała mi się bluzka z niewielkim dekoltem, który opada i ładnie się układa nad biustem. Nienawidzę push-up'ów, wkładek i innych wynalazków, dlatego ta bluzka z podwójnym materiałem na dekolcie sprawdziła się w 100 procentach.

Okazuje się zatem, że mam bluzkę w modnym kolorze. Niedrogą chyba - 35 złotych to chyba nie jest astronomiczna kwota.

W Camaieu było sporo ładnych rzeczy, spodobały mi się sweterki, ale musiałam zaopatrzyć się jeszcze w dżinsy, więc póki co zrezygnowałam z rozpinanych swetrów. Spodnie kupiłam za 50 złotych - śmieszna cena, leżą jak ulał, są świetnie skrojone i dopasowane.

Tego samego dnia kupiłam też przetarte, cienkie boot-cut'y w H&M. Noszę je codziennie, uwielbiam i chwalę. Podobnie jak te ciemne z Camaieu będą pasować do bluzki.

Burgund to trudny kolor, jeśli chodzi o dodatki. Sprany błękit jeszcze mi z nim leży, granat także. Poza tym zostanie chyba tylko szarość i czerń. A czarnego na razie mam po dziurki w nosie, więc szary i denim pod rozwagę.

Jeśli chodzi o Camaieu - polecam. Obłsuga w Lublinie (Plaza) super, ceny normalne, materiały nie najgorsze.

35 złotych to chyba jeszcze rozsądna cena za cienką bluzkę z długim rękawem.

Jak widać, jestem modna. Burgund rządzi:)


czwartek, 2 lutego 2012

Fartuch ładny - dobra rzecz:)

Jako że w kuchni spędzam prawie połowę życia (a jeśli nie połowę, to na pewno jego ćwierć), moje kuchenne fartuchy zaczynają z czasem przypominać stare ścierki.

Wszystkie, które mam, dostałam od dobrych duszyczek - a to od Babci, a to od Teściowej, a to od Mamy. Wszystkie fartuchy służą dzielnie od lat, ale ostatnio zauważyłam, że chciałyby już pójść na emeryturę. Sprały się, zniszczyły.

Poszukam czegoś ładnego. Na razie zerknęłam na ofertę Home&You, bo ten sklep mam w sumie najbliżej i ceny jakoś nie straszne. Za 35 złotych można mieć porządny (choć materiał muszę sprawdzić na miejscu), długi fartuch, który szczelnie "omota" moje drobne ciałko. Ani bluzka, ani spodnie nie będą drżeć przed buraczkami czy pomidorówką.

Na Allegro wybór średni, a ceny porównywalne albo i wyższe. Jeden tylko fartuszek stamtąd ujął mnie szczególnie - to ten w krateczkę. Pozostałe nie wzruszyły mnie wcale. Jak mrozy ustąpią, pojadę do H&Y zobaczyć na miejscu ofertę. Pewnie coś wybiorę.

Ten znalazłam na Allegro. Słodki, prawda?

Ten jest z Home&You i chyba najbardziej przypadł mi do gustu. Kosztuje 35 złotych.

Z Home&You, ale chyba trochę za jasny.

W sumie ten też pachnie latem. Może właśnie jest najładniejszy?

A ten ciemny jest z Ikea. Niestety, na razie w Lublinie nie mamy Ikea, więc mogę go sobie pooglądać. Kosztuje 30 złotych.