poniedziałek, 26 września 2011

Dziki łosoś w maśle

Jeśli chodzi o łososia, to ryba ta ma zarówno masę fanów, jak i rzeszę antyfanów. Ja do tej drugiej grupy zaliczałam się - nie wiedzieć czemu - w ciąży. Smak łososia kompletnie mi nie odpowiadał, gdy czułam zapach tej ryby, wychodziłam z kuchni.

W ciąży od dawna nie jestem i smak na łososia wrócił, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Ta ryba nie gości zbyt często na moim stole, znacznie częściej kupuję dorsza, mirunę czy poczciwego, dobrze zamrożonego (czyli prawie bez wody) mintaja. Kiedy już mam łososia, najczęściej piekę go z dużą ilością cytryny.

Dziś przyrządziłam (wielkie słowo!:) rybkę w taki oto sposób:

dzwonka dzikiego łososia (bardzo chudy) rozmroziłam powoli na talerzu. Zlałam sokiem z cytryny, posoliłam, oprószyłam pieprzem. Na folię aluminiową, w której piekłam rybę, nalałam trochę oleju i octu winnego. Ułożyłam rybę. Na każdym kawałku położyłam sporo masła i parę plastrów cebuli.



Rybę piekłam w średnio nagrzanym piekarniku ok. 20 minut.

Nie warto przesadzać z czasem pieczenia, bo ryba robi się sucha.

Łososia podałam z ryżem ugotowanym w rosole z kurkumą oraz sałatką z cykorii i orzechów, o której wspomnę następnym razem.

Obiad był wytrawny, sądzę, że połączenie było niezłe.

Brak komentarzy: